niedziela, 14 stycznia 2024

Po co piszę wiersze?

 Nie wiem. Chyba mam taką potrzebę. Nikt się specjalnie nimi nie zachwyca oprócz mnie. Płodni grafomani maja swoje kółka podziwiających, bo tam są rymy i ckliwizny i banały od których robi się mdło. Na prozę nie mam siły, bo jak zachorowałam w Nowy Rok to do tej pory mnie trzyma... A wiersz to jest lekki, jest tylko uchwyceniem jednej albo dwóch myśli. Czasem jest przeszłością, która wybucha w sercu, jak twierdził klasyk. 


***

Nie wracam

*

Gdy tak jak wszyscy

wywlekasz z najgłębszej szuflady

czarnobiałe obrazki

i tęsknisz za tamtym czasem,

próbuję wyobrazić sobie ciebie młodszego.

Długie włosy, skórzana marynara.

Jesteś dziwnie wiotki,

twoje zbyt długie kończyny

poruszają się bez wcześniejszego zaprogramowania.

Ale może to tamte buty

na masywnej platformie.

To nawet nie był paryski szyk,

tylko moda z Lazurowego Wybrzeża.

Zresztą kto to teraz pamięta?

 

Próbuje wracać do siebie

 ale tam nie ma już nic.

Czasem szukam właściciela włosów Achillesa

(zawsze się śmieję z młodzieńczych wierszy)

rozwianych na wietrze.

On cały czas tam  żyje.

Przejeżdżając tamtędy,

Czasem widzę go przy starej studni z korbą.

 Jest normalnym facetem w średnim wieku.

Została tylko gęsta fryzura

(może na jego szczęście)

i ekscytująca broda Wikinga.

Jednak w takich chwilach przyznaję rację komuś,

kto mówił o wchodzeniu do rzeki.

 

Wiem, że gdy sprzedam stary dom,

to jakbym straciła lewą rękę.

Niby mogę pisać wiersze

ale to nie to samo.

Bóle fantomowe dadzą znać

prędzej czy później.

 

Dlatego nie wracam.

 

W pozycji horyzontalnej,

obranej bez względu na porę dnia,

często marzę o innym domu.

O nachalnych promieniach niewidocznego słońca

które lubią bawić się nicianymi firankami.

Za ścianą ty przesuwasz kubki na  stole,

zaraz zawołasz mnie na herbatę.

 

A może już dawno umarłam

i czekam w czyśćcu na wjazd do nieba?

 

Gdy odejdę zwyczajnie ale zbyt wcześnie,

wiedz że trzaskać będzie wieczorami

podłoga  w twojej kuchni.

Obudzisz się w środku nocy

i poczujesz czyjąś obecność.

Wtedy dla mnie musisz  przeżyć

niebywale długą sekundę strachu.

 

 



poniedziałek, 1 stycznia 2024

Stary odnowiony wiersz

 

*

 

nie śpię

znów ciemne niebo patrzy

wychodzi na to że połowa gminy śni o mnie

na poszarzonych przez zbyt wcześnie przychodzący zmierzch

starych prześcieradłach

 

jestem pewna

że coraz mniej rozumiem

niektórzy twierdzą że Ziemia jest zupełnie płaska

za to dali by się pokroić na drobne kawałki

 

nie obchodzi mnie

czego oczekuje mąż ojciec sąsiad i ksiądz w kościele

na wzgórzu które z powodu setek halogenowych lamp

widać nocą z kosmosu         

 

możliwe że gwiazdy Ziemi oddają z nawiązką

jakby wiedziały że kiedyś i tak cała zapłonie

 

wstydzę się wychodzić z małym ognikiem

przed szereg

 

***


Znalazłam stary wiersz, trochę wyszlifowałam i tutaj daję, bo na FB niestety nie ma kto czytać. Mam kilka wiernych czytelniczek i czytelników jednak, ale można ich policzyć na palcach jednej ręki raczej. Ja wiem, że najbardziej podobają się rymowane głupotki, które można by nazwać fraszkami albo nie wiem czym. Czasem brzuch boli jak się czyta, bo nie stosowane są żadne zasady, ani logiczne ani gramatyczne, ani nawet te dotyczące tekstów poetyckich. Ale te ostanie można łamać. Ale też raczej nie od razu, tylko po wyrobieniu sobie renomy.  



sobota, 30 grudnia 2023

Celujmy WYSOKO

  Zdarzyło się coś niesamowitego. Muszę się z tym podzielić. No po prostu muszę. Chodzi o Internet. Ja obiecuję, że to ostatni post na ten temat, od przyszłego roku planuję zająć się konkretami. Ale teraz muszę dokonać rozliczenia, bo czuję, że jakiś tam etap się kończy a zaczyna następny. 

 Nie przeczę, że Sieć mnie zmieniła. Zaczynając o znajomości z ludźmi, którzy mnie cały czas pozytywnie inspirują a skończywszy na możliwości porozmawiania z żywym człowiekiem. Chyba nie byłabym tym, kim jestem, gdyby nie Internet. Inspiracje swoją drogą ale też dostałam możliwość zarabiania, co skierowało mnie na drogę niezależności, z której nie mogę i nie chcę zboczyć. 

 Do moich nieszkodliwych nałogów doszedł jednak ten, który polega na rozmowach z dziwnymi osobami. W tej chwili nazywam to "dyskusje z przegrańcami z neta". Dlaczego mnie tak wzięło? Czy to samotność, czy chęć poznawania wszystkich typów ludzkich? Nie wiem. Może ja też jestem przegrańcem i ciągnę do swoich? Też nie wiem. W każdym razie piszę dużo, bo odpowiadam na różne zaczepki, albowiem z racji mojego atrakcyjnego JPG jest ich naprawdę bardzo dużo. Większość to zaproszenia wiadomo do czego, wyrażone w bardziej lub mniej subtelny sposób. Niektórzy jednak, jak to nazywam "rokują". Później jednak z czasem okazuje się, że taki kontakt zdycha śmiercią naturalną i to bardzo szybko... Może ktoś myśli, że moja postawa tylko i wyłącznie "pisarza" to tylko poza. Jak się okazuje że jednak nie, to następuje koniec. Przedtem jednak następuje wyrzucenie wszystkich swoich frustracji, wyświetlenie całego swojego życiorysu(cholera wie czy prawdziwego) a później typowy ghosting. Całe szczęście, że do nikogo się nie przywiązuję. I tylko zmienia mi się pogląd. Bo dawniej myślałam, że 95 procent społeczeństwa to idioci a teraz skłaniam się, że jednak jest to około 98 procent. 

 I możecie się obrażać wszyscy, którzy się do tego poczuwacie, trudno. Można się wypisywać z FB, nie będę rozpaczać. Bo może do tego dojść w przypadku, gdy nożyce się odezwą. Tu nawet nie chodzi o płeć męską, ale o obie płcie. Trochę czuję się jak żeński odpowiednik pana, który prowadzi kanał MODA WYSOKA. Nazywają go chamem, ale nawet jeżeli nim jest, to jest chamem wybitnie inteligentnym. No i przede wszystkim człowiekiem rozczarowanym. 

 Trafiłam na niego jakimś cudem, może z powodu nazwy kanału, a może z tego powodu, że jest on czymś w rodzaju projektanta mody, konstruktora czy krawca. Jest twórcą a wiec też w jakiś sposób artystą. Może jest za ostry w swoich wypowiedziach, ale cholera niejednokrotnie ma on PEŁNĄ RACJĘ. 

 Zajął się ostatnio między innymi pewnymi stronami w necie, gdzie faceci piszą komentarze. Niekiedy na ogóle dostępnym dla wszystkich a niekiedy są to teksty z prywatnych kanałów. Czasem mogłabym podyskutować, ale naprawdę nie mam czasu ani siły angażować się w dyskusje. W każdym razie poraziło mnie jego stwierdzenie, że zdarza się czuć zażenowanie z powodu przynależności do swojej płci. 

 Kurcze, chodzi o to, że ja też czasem mam podobne odczucia, tyle że dotyczące moich sióstr. W przypadku, który obserwuję, jednak nie jest to jakiś tam wyszukany kanał, gdzie z jego charakteru wynika charakter odzywek. Wydawało mi się, że FB i YT jest dla NORMALNYCH ludzi. Tymczasem wszyscy w miarę normalni mogą przeczytać daleko większe idiotyzmy niż przykłady, które przytacza pan, nikt nie zna imienia, z kanału MODA WYSOKA. 

 Co gorsza, ja się też tam udzielałam na jednym z tych kanałów dla normalnych, bo myślałam, że tak wypada. Teraz myślę, że wszelkie moje wypowiedzi są dobrem intelektualnym, które na początku powinnam SAMA cenić, wiec nie mogą one być w sąsiedztwie takiego komentarza jak "wystarczy jedna (róża) i będę twoją na zawsze"... Nosz k... tak NISKO się cenić?  

 Albo to jakieś żarty a ja jestem smutasem z kijem w d...   No nie wiem. W każdym razie opuszczam tę przestrzeń, żeby nie mieć już więcej tego typu rozkmin. Ten czas przeznaczę na innego rodzaju twórczość. 

WSZYSTKIEGO DOBREGO W NOWYM ROKU 2024 !!!



piątek, 8 grudnia 2023

Mój wiek mój problem ;)

  Dawno nie pisałam. Okropne lato minęło, pogodna jesień z kilkoma magicznymi chwilami też minęła... Nastała zima... chociaż kalendarzowo to jeszcze nie. Nic się u mnie nie zmienia, pełno sprzeczności , chociaż muszę zaznaczyć, że jest coraz lepiej. Większość czasu jestem cała ze sobą. Akurat chyba tak moje życie miało wyglądać. Tak więc nie ma się czemu dziwić, że jestem człowiekiem Internetu... To taka namiastka kontaktu z rzeczywistością. Mam nadzieję, że kiedyś wszystko wróci do normy. Tymczasem żeby nie zwariować, szukam namiastki kontaktu z drugim człowiekiem. Ech, ta samotność... 

 Dlatego od czasu do czasu wchodzę w grupy, które wydają się dla mnie. Najpierw szukałam zgodnie z moim wiekiem. Ot, myślałam że znajdę jakieś porady albo dyskusje na temat nie dawania się metryce, na temat postępowego stylu życia, niezależnego od wieku. Niestety, za każdym razem był to zlot panów w pewnym wieku, którzy w nachalny sposób tokowali, rzucali niewybrednymi dowcipami i oceniali. 

 Ja bardzo nie lubię oceniania. Jednocześnie staram się nie oceniać. Naprawdę są inne miejsca w Sieci, gdzie można poznać kogoś do towarzystwa na konkretnych warunkach. To wszystko nie znaczy że ja jestem pruderyjna. Nic z tych rzeczy. Mogę nawet powiedzieć, że jestem bardzo wyzwolona i wyrozumiała. Jednak pewne rzeczy powinny mieć odpowiednie miejsce.

 Już sobie obiecałam, że nie będę się ładować w takie miejsca, ale zobaczyłam grupę:50 60+ kochamy dobrze wyglądać. No była zachwycona. Nareszcie pogadam o ciuchach, bibelotach i nowoczesnym stylu życia. Na początku było fajnie. Do momentu gdy jeden z panów nie zamieścił posta. Pokazuje on coś ze strony poświęconej modzie, modelka ma 68 lat, czego pan nie omieszkał zaznaczyć. I te słowa "co sądzicie?"

 Można sobie sądzić co się chce, ale po co to zaznaczeni lat. To podziałało na mnie jak czerwona płachta na byka. Na dodatek pan zamieścił fotę samej twarzy, gdzie niestety wszystko widać, co zwykle widać u pani w okolicach 70 tki, aczkolwiek nie zawsze. Ale nie każda kobieta ma fobię na punkcie swoich zmarszczek. 

 I jak ja miałam to odebrać? Próbowałam zaprotestować, pytając co tu wiek ma do rzeczy. Uczepiłam się tego wieku. Pan Jarek tłumaczył się że wiek był ujęty na pierwotnej stronie... To też jakieś nadużycie w sumie. Potem prostowanie MNIE. Jednocześnie ja sama się pokajałam, jaka to ja jestem czepialska bo przewrażliwiona. Ktoś się tam jeszcze wypowiedział że czuje niesmak, bo pani pokazuje pachwiny... 

 No i doczekałam się. Odpowiedzi moderatorki czy administratorki grupy (pisownia oryginalna):  

"Witam wszystkich w grupie zauważyłam ,że niektórym osobom nie odpowiada forma tej grupy ,osoby czy posty,które publikują,są oburzeni,,, nazwa grupy jest czytelna wszystko co dotyczy stylu życia ,mody ,formy życia i itp jest jak najbardziej mile widziane ,jeżeli są osoby bardzo pruderyjne na grupie i ich oburzają posty to proszę odejść a nie zabawiać się w cenzorów i umoralniać kolegów i koleżanki z grupy ,pozdrawiam wszystkich którym odpowiada styl i forma i ludzie na grupie i dziękuję za pomoc w redagowaniu postów"

Ja pierd.... Nie wiedziałam że jestem pruderyjna. Ja tylko wypomniałam zaznaczanie wieku. No bo cholera niedługo wszelką wypowiedź będzie trzeba poprzedzić deklaracją: "Ja Teresa C.... 61 lat, a rocznikowo 62 uważam ze to i to... "

Jednocześnie ten sam pan Jarek wstawił posta: dawajmy tutaj swoje aktualne zdjęcia, zobaczymy kto zbierze więcej lajków. no i panie zaczęły się lansować. I nikomu to nie przeszkadzało. Nawet ja zostałam zachęcona : daj swoje zdjęcie bo masz piękne profilowe.

OMG ... Z tym, że ja nie jestem gwiazdą Instagrama i nie potrzebuję się lansować ze swoją urodą czy brzydotą jak kto woli. Może kiedyś będę, jednak nie za sprawą mojego wyglądu.

Wychodzę. I niech mi ktoś da w łeb jak w przyszłości wejdę do podobnej grupy. Przepraszam że nie mogę wygenerować Z z kopką. Nie wiem co się stało z klawiaturą. Pewnie styki się przegrzały od mojego wkurwu. hahaha W dalszym ciągu problemy z klawiaturą... no cóż, starość nie radość...

Dobranoc kochani.




 

sobota, 22 lipca 2023

Jak przetrwać "cruel summer" ?

  Niegdyś lato, wakacje to był dobry czas. Wiadomo, wolne od szkoły, wyjazdy, rozumie się. Nawet jak dzieci były w szkole to wakacje to był czas odprężenia, gdzie można było dłużej pospać. Moich wyjazdów nie było, bo akurat druga połówka nie wiedziała co to urlop i relaks. Ponadto była przeświadczona, że jeżeli mieszkam na wsi, blisko lasu to mam całe życie jeden permanentny urlop... 

 Jednak było jakoś fajniej, pominąwszy brak wyjazdów urlopowych. Natomiast od jakiegoś czasu moje lato za każdym razem wygląda tragicznie. Albo jest od cholery roboty, bo coś tam akurat wyszło, albo nerwówka, bo też coś wyszło... W zeszłym roku miałam te upragnione wyjazdy i kilka fajnych imprez, ale okupione to zostało stresem związanym ze schizami osób trzecich. Na dodatek nie można było pierdzielnąć drzwiami i wyjść, bo obcy kraj, brak wiedzy gdzie kupić powrotny bilet i za co... W sumie trochę uzależnienie od osoby drugiej. 

 To lato jest podobne. Poprawa polega na tym, że teraz zależę tylko od siebie. Ponadto jest o wiele więcej roboty. Kilka nowych projektów, w które na razie trzeba inwestować siły i czasem kasę. Możliwe, że da to efekt już na jesieni. Jednak na razie wysiłek i nerwówka. Do tego dochodzą problemy ze snem... Całe szczęście, że wcześnie robi się jasno. Kiedyś, gdzieś słyszałam, że jeżeli w nocy nie możesz spać, to jesteś w czyimś śnie... Tiaa, biorąc pod uwagę jakość mojego snu, to chyba połowa gminy o mnie śni. haha

 Tego lata boleśnie odczułam na czym polega "sezon ogórkowy". Definicja zjawiska niegdyś dotyczyła urlopów w kulturze i braku takich imprez. Teraz nie wiem o co chodzi. Z kulturą byle jak przez cały rok, przynajmniej poza głównymi ośrodkami. Natomiast media bombardują koszmarami. To są po prostu "DebiloMedia" jak powiedziała Karolina Korwin-Piotrowska. Już nawet nie chce mi się przytaczać przykładów, bo każdy wie jakie tematy są maglowane do zarzygania. Już naprawdę ciężko oglądać, czytać a tym bardziej komentować. Po prostu wysyp głupoty, kołtuństwa i hipokryzji. Jak ja tego cholera nie lubię. To jest kwintesencja tego wszystkiego, czego nienawidzę. 

 Chyba trzeba się z premedytacją wycofać jak moje dziecko, które na pytanie czy słyszała o tym i o tym, mówi: "A o co chodzi? Bo ja nie czytam wiadomości i innych głupot, żeby się nie dołować i nie zaśmiecać mózgu jakimś g....m". 

 Długo mi zajmuje dochodzenie do zdrowych pomysłów. 



sobota, 1 lipca 2023

Powrót po długiej przerwie :)

  Zastanawiam się, co się zmieniło przez pół roku niepisania na blogu. Dochodzę do wniosku, że niewiele. Rzeczywistość z grubsza ta sama, tylko pesymizm jeszcze bardziej pogłębiony. W tak zwanym międzyczasie kilka chwil, dla których warto żyć. Pewną pociechą jest, że większość tak ma, ale ten dysonans i rozczarowanie wciąż są obecne. 

 Wciąż nie piszę ani literatury ani chałtury. już mi naprawdę z tym źle. Czytałam "Poranne strony " sprzed 6 lat a tam już jest mowa o tym projekcie, nad którym wciąż pracuję. Przeraziłam się. Ja wiem, że na niektóre dzieła trzeba nawet dwóch dekad, ale przecież nie tworze dzieła na miarę "Stu lat samotności". 

 Trochę się też zmieniam, nie można powiedzieć, że stoję w miejscu i gnuśnieję. Tyle, że postępuje to w wolnym tempie. Na przykład obserwuje pewne przemiany w świadomości ludzkiej, jednak nie wierzę w diametralną przemianę. Bo w końcu to by oznaczało spadek rankingów popularności pewnych partii i ugrupowań. No, zobaczymy przy wyborach. 

 Ale nie chce tu pisać o polityce, na której się nie znam, tylko o ogólnej świadomości. Jako kobietę, interesują mnie kwestie kobiece. Generalnie prawdą jest, że takie lokalne społeczeństwa, jak nasze, to po prostu starodawny patriarchat, gdzie kobieta jest ujmując kolokwialnie w szarej dupie. Ostanie głośne wieści tylko to udowadniają. Tymczasem nie tak daleko istnieje inny świat. Kto pozwolił na taki a nie inny stan? Obawiam się, że same zainteresowane...

 To, co głosi lokalny kościół, czyli jego przedstawiciele, to wciąż dla większości alfa i omega. Dogmat, który bezmyślnie i bezkrytycznie zdecydowana większość przyjmuje za objawienie. I co tu się dziwić, że kobieta tak mało znaczy? Już nawet nie wspominam o nawiedzonym (tylko przez kogo?) księdzu (nie ksiedzu?) Michale, bo to przypadek kliniczny, ale o pewnym innym przedstawicielu gatunku, który aktualnie już nie żyje (*), ale jego mundrości krążą po Sieci. 

 Do tej pory większość go uwielbia za mądre kazania. Niestety nawet kobiety... Jak on mądrze mówi. Na przykład to, że ze swoją kobieta TRZEBA ROZMAWIAĆ. 

 Cholera, wydawało mi się, że zawsze i z każdym warto i trzeba rozmawiać, ale może to było dla facetów kazanie. No i poprowadził ksiądz narrację w takim kierunku, że kobicie chodzi o jakieś pierdoły, na przykład, że dyrektor jest francą i ch....

 No i co autorytet radzi? Generalnie nie wgłębiać się w problematykę, tylko przytulić i powiedzieć coś takiego: " Naprawdę?... No co ty powiesz?... No rzeczywiście... 

 Jakie to k... denne. 

 Jednak najgorsze jest to, że kobiece nicki rozpływają się w zachwytach nad mądrością kapłana. Czy do cholery rzeczywiście średnio rozgarnięta baba nie jest w stanie dostrzec, że kapłan robi sobie jaja i traktuję druga płeć jak armię idiotek? Której przedstawicielkom wystarczy rozhuśtać jeden hormon i będzie wszystko w porządku? 

 Dziwić się, że przemiany następują niemrawo, skoro same zainteresowane nie są w ogóle wyczulone na specyficzne traktowanie? Kiedy się to zmieni??? Za mojego życia chyba nie, przynajmniej na moim terenie. Ale mogę być pionierką. Chyba pisanie i publikowanie to jedyna dla mnie droga. 




wtorek, 13 grudnia 2022

Kobieta zawsze młoda. Irena Wielocha

 




 "Kobieta zawsze młoda" Irena Wielocha. Jedna z bardziej inspirujących książek ostatniego czasu. Głowna zasługa tego stanu rzeczy polega na łamaniu stereotypów. Starych, skostniałych i wydawałoby się - nie do przeskoczenia. Irena to coraz bardziej znana instagramerka, modelka, kobieta z pasją. Może nawet z wieloma pasjami. Sporo takich, wiem, ale sensacją jest, że ma lat... 

 W sumie nieważne ile ma lat, istotne jest, że według zwyczajów kobiety w jej wieku, to zrezygnowane, pogodzone ze swoimi wyimaginowanymi ograniczeniami nieszczęśliwe cierpiętnice. No bo tak jest zaprogramowane życie kobiety po sześćdziesiątce - wnuki, kuchnia, kółko różańcowe, kolejka w przychodni, bure ubrania, krótka fryzura i ciułanie na "pumnik", żeby tylko dzieci nie rąbnęło po kieszeni w razie czego. 

 Aż ciarki mnie przechodzą, gdy czytam to, co napisałam. Pól biedy jak w takiej sytuacji popadnie się w dewocję, no bo w sumie to też jest jakaś pasja. Gorzej, gdy pogodzona ze starością, kobieta OCZEKUJE i zgodnie godzi się na to, co biologia przyniesie. 

 Irena nie daje się biologii. A może się daje, ale na SWOICH  warunkach. Regularnie bywa na siłowni, realizuje swoje pasje, robi to, na co wcześniej nie miała czasu, inspiruje.

 Właśnie, inspiruje. Nawet tych, którzy tak jak ja, nie przestąpią progu siłowni. No, bo tu nie chodzi o wyczynowy sport (jak dla mnie ;)), ale ogólnie o pełne kontynuowanie tego, co kiedyś przynosiło radość. Irena lubiła chodzić po górach, tańczyć i może to zaowocowało takim efektem w życiu dojrzałym.

 Ja tańczyć nie umiem, ale nigdy nie mówię "nigdy", lubię łatwe spacery po górach. Generalnie nie lubię sportu ani gimnastyki (szefostwo w agencjach copywriterskich nie cierpi słowa "generalnie", ale czasem trzeba go użyć). W każdym razie dla mnie inspiracją jest nasuwający się wniosek, że wiek nie może być przeszkodą w niczym. Przede wszystkim w robieniu tego, na co zawsze miało się ochotę. 

 Ja cały czas chciałam pisać i właśnie to robię. Gdy byłam dzieckiem, pisałam swoje zakończenia przeczytanych książek. Pisałam opowiadanka i pamiętnik. W pewnym momencie nastąpiło pewne stłumienie tej pasji, jednak nie wiem czy o tym teraz chcę mówić. 

 W każdym razie w niektórych przypadkach własne realizowanie się możliwe jest w momencie, gdy zwyczajowe, odwiecznie kobiecie przypisane obowiązki już nie wymagają bezwzględnego wypełniania. Niekiedy w ogóle już się kończą. Tak bywa, gdy całe swoje życie kobieta się bezwzględnie "poczuwa". Niekiedy w końcówce przychodzi konkluzja "właściwie po co aż tak?". Niektóre z nas godzą wszystko ze wszystkim przez całe życie, ale to chyba niewielki procent. Dla każdego indywidualna jest sprawa możliwości. Dobrze, gdy w ogóle ma się jakieś możliwości. W sumie lepiej późno, niż wcale. 

 Temat rzeka, wiadomo. W każdym razie gorąco polecam książkę Ireny Wielochy "Kobieta zawsze młoda". Bez jej przeczytania moja recenzja może być niezrozumiała i lekko chaotyczna, jak ja sama. 

:D