niedziela, 28 września 2025

Co jakiś czas reaktywacja ;)

  Ten rok od samego początku był bardzo intensywny. Założyłam sobie, że spełniam swoje marzenia i zaczynam żyć tak jak sama chcę. Potrzebne mi były do tego fundusze i pomyślałam, że trzeba zarobić trochę pieniędzy. Wymyśliłam pracę za granicą, no bo gdzie indziej? Na początku roku sprzątałam domki kempingowe po zimie i nie wytrzymałam tam zbyt długo... Przyjechałam zdrętwiała z zimna i ze stanem zapalnym w stopie. Jednak miałam już trochę pieniędzy i ogarnięty strach przed nieznanym. 

 W międzyczasie pracowałam w komisji przy wyborach, co dla mnie, głębokiego introwertyka było nie lada wyzwaniem. Zaraz po tym pojechałam na kilka miesięcy zaopiekować się starszą panią aż gdzieś pod holenderską granicę. 

 Przy tym wszystkim moja znajomość języka jest podstawowa, jednak cały czas się rozwijam. Tylko nie wiem czy jeszcze pojadę do tej pracy. Wróciłam na do domu i od razu się rozchorowałam. Wyglądało to tak, jakbym tam na miejscu ze wszystkich sił się trzymała a tutaj wszystkie hamulce puściły. Głównie odczuwam problemy związane z zespołem jelita drażliwego. Schudłam drastycznie bez żadnej diety ale możliwe że z powodu dużej przerwy nocnej w jedzeniu i długich dystansów w tym wielkim domu w którym pracowałam. Ale to akurat jest dobre. Do tego wszystkiego doszły problemy z kręgosłupem. 

 Tak więc moja praca za granicą stoi pod znakiem zapytania. Wiadomo też, że nie jest to co bym chciała robić. Ja lubię pisać, lubię też drobne robótki z zakresu rękodzieła. Lubię szyć, dziergać i reaktywować stare lalki, dając im nowe życie. To chciała bym robić. 

 W tym roku na pewno nigdzie nie pojadę, bo chcę dopilnować pewnych urzędowych spraw. Nauczona doświadczeniem, nikomu ich nie powierzam. Nikomu nie ufam. Nawet własnej rodzinie, bo zawsze tak było że to właśnie rodzina wie, co dla mnie najlepsze... Inni ludzie też, ale akurat nie znam ich zdania, mogę się co najwyżej domyślać. 

 Nauczyłam się mieć w odwłoku zdanie innych na swój temat i na temat tego jaka powinnam być i jak się zachowywać. Ten stan plus jakieś tam bezpieczne zaplecze finansowe, stwarza komfort który wręcz uzależnia. Myśl, że mogłabym to stracić, powoduje wielką kreatywność w temacie jak to utrzymać i zwiększać. Trzeba tylko jasno określić zasady. Głownie czego się chce i czego nie chce. To podstawa. 

 Planuję pisać częściej. Nie tylko o robótkach. Przez ten czas zmierzyłam się z wieloma problemami. Spotykałam się i rozmawiałam z ludźmi, prowadziłam wnikliwe obserwacje i wyciągałam wnioski. 

O tym też będzie. 




 

środa, 2 kwietnia 2025

Świat zgłupiał i ludzie z nim...

  Jestem już zmęczona i chyba odpadam. Osobiste klęski też mnie osłabiają. Szukałam zajęcia a okazało się, że jednak dobre chęci nie wystarczą. trzeba jeszcze mieć końskie zdrowie. Co prawda porwałam się od razu na szeroką wodę. I poległam. Jednak jak to mówią: nie ma porażek, są tylko lekcje. 

 W międzyczasie porządne wydawnictwo by mnie wydało ale oczywiście w modelu substydiowanym, bo przecież aż tak genialna to nie jestem, żeby zaryzykować. Przy okazji naczytałam się komplementów dotyczących mojego warsztatu. Akurat to wydawnictwo nie wydaje każdego, kto tego chce, tylko autorów rokujących. Ale niektórzy z nich nie mają kasy. Może by jakaś zbiórka? 

 Obserwowanie Internetu również mnie osłabia. Pisałam o amebach srających się do fejkowych kont. A teraz muszę przyjąć do wiadomości, że są też autentyczne osoby z rozbudowanymi profilami, gdzie jest bezustanne szukanie atencji. I to takiej niskiej, bazującej na urodzie i kształtach. Przykładem może być pani wykonująca typowo męski zawód, która wciąż mi się pokazuje. Nie wiem dlaczego. Poczytałam wcześniejsze materiały na jej temat i wszystko cacy ale były też problemy z narzucaniem się ze strony mężczyzn, z niepochlebnym ocenianiem i nękaniem. I to nie było dobre bo doprowadziło panią do łez. Jednak widocznie mało było zwracania na siebie uwagi, bo ciągle nowe posty z seksownymi fotami i zaczepne teksty... I efekt taki jak pod tamtymi durnymi lipnymi profilami. 

 Ale ja głupia... Teraz wpadłam na to, że to tylko fejkowy projekt ze skradzionymi fotami. Przecież nikt nie może być aż tak durny. Ale to akurat tylko ta postać. Jest jeszcze kilka przykładów. 

 Czy naprawdę atrakcyjna kobieta potrzebuje bezustannej, masowej atencji??? Przecież wystarczyłoby, gdyby przeszła się ulicą w tym makijażu i w tych ciuchach. Tak ze dwa razy na tydzień jakbym zobaczyła zachwycone spojrzenia to by mi wystarczyło. A jakbym zobaczyła zachwycone spojrzenie JEDNEGO faceta, wciąż tego samego to by inni mogli nie istnieć. Ale tutaj wciąż musi się to kręcić. Wciąż trzeba czytać różne debilne teksty najaranych ameb internetowych. 

 Strach się odezwać, bo zaraz wydobywa się jad w moją stronę, że zazdrosna, stara i brzydka i niedopchana. Bo przecież sensem życia kobiety to jest posiadanie samca, któremu może ona służyć. Mam się zająć swoim kotem. No chętnie bym się zajęła, przynajmniej zwierzak by mnie kochał i wszystko jedno by mu było czy jestem zadbana i czy już wyłysiałam... Jednak ja często wyjeżdżam i nie chcę żeby ktoś inny zajmował się moim zwierzakiem. 

 Inny przykład to są profile facetów, gdzie jest kilkanaście portretów, każdy w innej aranżacji. Czy oni to już ... czy jeszcze nie. A może i to i to. W każdym razie mózgi górne z jednym zwojem. Ktoś mi mówił, że 85% społeczeństwa to debile. Ostatnio ten procent chyba ciągle rośnie. 

 Tutaj załamuję ręce tylko nad wycinkiem rzeczywistości.